Cześć wszystkim. Naprawdę długo zbierałam się z napisaniem tego posta, więc proszę nie bijcie, nie linczujcie, nie zastrzelcie ani nie zadźgajcie. Wciąż nie wiem czy ta notka to na pewno dobry pomysł, bo może urazić dość sporo osób.
Fangirl, Eleonora & Park, Klątwa tygrysa, Złodziejka Książek, [Love, Rosie], Niezgodna - który czytelnik o nich nie słyszał? A to nie wszystkie popularne książki, starałam się dodać nie starsze niż 3-4 lata.Tak popularne, że aż mdli.
Gdy czytam mało znaną książkę, o której nikt nie słyszał mam poczucie, jakby autor napisał ją dla mnie - szczególnie, gdy książka jest naprawdę dobra. Mam wtedy uczucie, jakby historia była sekretem, o którym wiedzą nieliczni - nawet, gdy książka jest z biblioteki. Ale książka popularna, o której wiedzą nawet ci, którzy jej nie czytali? Którzy wiedzą o historii tak dużo, że wydaje się, że przeczytali powieść? Wtedy nie ma sekretu. Jest to napisane wielkimi literami na murze. Żadnej tajemnicy. I od razu mam mniejszą ochotę by sięgnąć po książkę. Tu książka nie szepcze ,,przeczytaj mnie, poznaj moją historię" tylko krzyczy, żebym ją wzięła i to już. A nie lubię agresywnych osób, a tym bardziej książek.
Kolejnym powodem są ekranizacje, naprawdę nie lubię, gdy książka wychodzi na ekrany kin. Zawsze coś się nie zgadza z książką, bohaterzy często nie są tacy, jakich sobie ich wyobrażałam. A poza tym to rodzi uludzi postawę "nie czytam - i tak w końcu zrobią film". Może ludzie by więcej czytali, gdyby nie było ekranizacji?
Książką, którą kupiłam, gdy jeszcze mało osób o niej słyszało to Rywalki. A teraz wszystkie funpage literackie na facebook'u o tym huczą! I trochę mnie to irytuje, jak niektóre osoby wymądrzają się na temat Rywalek, a czytają je odkąd stały się sławne i tak naprawdę wielu rzeczy nie doceniają w tej serii i pomiajają. Poza tym fajnie mieć nie docenianią książkę, która jest świetna, ale tylko ty o tym wiesz, prawda?
Co o tym myślicie? A może lubicie popularne książki? Czekam na wasze opinie :)
Coś jest w tych "popularnych" książkach, że im bardziej modna tym mniejszą ochotę ma się na jej przeczytanie. Ekranizacji w zasadzie nie oglądam, mam podobnie jak Ty, że moje wyobrażenie na temat książki jest kompletnie niż jej ekranowa interpretacja.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam "Igrzyska śmierci" Collins na długo przed falą zachwytów, filmów do dziś nie obejrzałam. I podejrzewam, że najprawdopodobniej dziś pewnie bym jej nie przeczytała.
Czytam popularne książki, by zobaczyć, czym ludzie się zachwycają - czy są warte tych wszystkich peanów na ich cześć, dziesiątek na dziesiątki i milionów ochów i achów na snapchacie. Jednak cóż poradzić na to, że im więcej czytam recenzji, które tylko ją wychwalają, nastawiam się na arcydzieło, coś, co mnie porwie i nie wypuści na długo. Tak przeliczyłam się na sławnym dziele Samanthy Shannon, na Rainbow Rowell i Veronice Roth, szczególnie na końcówce. Jednak gdyby nie popularne książki, z drugiej strony nie poznałabym mojej ulubionej powieści, jaką jest trylogia Suzanne Collins czy Lauren Oliver, Johna Greena, Marie Lu czy wielu innych. Dlatego popularne książki dla mnie to nie zło, acz możliwość poznania wielu pozytywnych książek. Czasem jednak wielki rozgłos nie jest adekwatny do tego, co autor nam daje.
OdpowiedzUsuńUps, rozpisałam się, przepraszam :*
U mnie bezspoilerowa recenzja książki, której główna bohaterka zabija dotykiem!
Nie bądź zbyt surowa dla filmów. Nie o w nich chodzi, żeby co do słowa naśladowały książkę, ale żeby opowiedziały zawartą w niej historię trochę inaczej. Dobry film powinien rozszerzyć nasz książkowy wszechświat, a nie być nieudaną próbą jego podrobienia.
OdpowiedzUsuńDużo popularnych ksiażek przeczytałam, zanim stały się popularne.
OdpowiedzUsuńSą też książki, które pokochał świat, a w Polsce nie są zbyt popularne, np. mój ukochany Rick Riordan, którego pierwsza książka została wydana w 2005 (w Polsce 2009) i mimo filmu (fatalnej adaptacji) przez dłuuugi czas pozostawały w cieniu i dopiero od niedawna więcej się o nich słyszy. No i jeszcze James Daschner, bo mimo filmów nikt za bardzo nie zagłębia się w historię Streferów.
Osobiście lubię popularne książki i lubię o nich rozmawiać. A z mało popularnych czytałam m.in. Play Javiera Rueskasa oraz Ostatnia Spowiedź Niny Reichter
Zapraszam do mnie (:
http://zanimdorosne.blogspot.com
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńLubię i jednocześnie nie lubię - fajnie jest odkrywać nieznanych, naprawdę, czasem trafi się coś słabego, a czasem odkryje się perełkę. Nie lubię jak ktoś mi na siłę wciska popularne książki, czyli MUSISZ to przeczytać - automatycznie nie mam ochoty, ale jest parę takich historii, które w książce są lepsze niż w filmie i warto nadrobić - dlatego Niezgodna czeka w kolejce. Z popularnych ubóstwiam Kinga, Mastertona i Zafona - ich TRZEBA znać. Bo to kanon literatury współczesnej ;)
OdpowiedzUsuńJa z tych, którzy w sumie nie czytają popularnych książek. Jako miłośniczka fantasy np. nie zainteresowałam się Grą o tronem a wszelkie teksty o wielkości autora przyprawiają mnie najwyżej o pogardliwy uśmieszek.
OdpowiedzUsuńNie do końca jestem pewna czemu nie sięgam po popularne tytuły. Chyba dlatego, że mam "specyficzny gust" i rzadko kiedy uznaję, że popularne książki mają mi coś dobrego do zaoferowania. Nie jestem "typową" osobą, więc najczęściej z góry zakładam, że "masówka" nie jest dla mnie. Choć jednocześnie moje wybory mogą być dosyć popularne w innych krajach. Np. książki Samit Basu - w Indiach, albo jeden z moich ulubionych indonezyjskich muzyków - śp. Chrisye. Książka "Waktu Aku Sama Mika" (którą przeczytałam i bardzo lubię) doczekała się swojej ekranizacji. No ale ta książka jest naprawdę świetna, na dodatek oparta na faktach.
Co do "kanonu literatury współczesnej" nikt mi nie będzie dyktował co trzeba znać. Nie znam i bardzo dobrze mi się z tym żyje. Jestem przeciwna wszystkim listom typu MUSISZ, bo po pierwsze wcale nie czuję, że muszę, a po drugie te książki zazwyczaj nic by nie wniosły do mojego życia. Fakt, że są popularne nie ma znaczenia dla mnie (vide "miliony much nie mogą się mylić" ;)) Zazwyczaj są tak białoheteroanglosaskomęskie, że aż mi się nie chce.To nie jest moja narracja. Ale przewrotnie chodzi za mną napisanie postu o 10 książkach, które każdy powinien przeczytać. Żeby dać pewne wyobrażenie co tam mogłoby się znaleźć to np. książka o kupowaniu i konsumpcjonizmie albo książka o handlu kobietami i przymusowej prostytucji.